Dominika Korwin-Mikke Dominika Korwin-Mikke
769
BLOG

Życie zaczyna się po 70-tce!

Dominika Korwin-Mikke Dominika Korwin-Mikke Polityka Obserwuj notkę 9

Taki początek wpisu pasuje do obydwu wariantów ostatecznych wyników wyborów w USA. Jeszcze do niedawna w mentalności wielu ludzi osoby „70 plus” jawiły się jako te potrzebujące pomocy, wsparcia, darmowych leków, gratisowych przejazdów komunikacją miejską. Tymczasem oboje kandydaci do objęcia fotela przywódcy światowego mocarstwa zaprzeczają takiemu stereotypowi. Donald Trump (70 l) i Hilary Clinton (69 l) są u szczytu swojej politycznej kariery, wykonali gigantyczną pracę i do ostatniej minuty kampanii tryskali energią. Ale dzisiejszy wynik oznacza, że to 70 letni miliarder zapisze się na stałe w kartach historii jako 45 Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Choć Hilary Clinton przez większość kampanii plasowała się na pozycji faworytki, to już na wstępie miała utrudnione zadanie w stosunku do kandydata republikanów i to z podstawowego, konkretnego powodu: po 8 latach prezydentury demokratów, kumulacja niezadowolenia społecznego skupia się właśnie na tej partii, dlatego rozczarowani swoją sytuacją życiową ludzie, z nadzieją kierują wzrok w stronę konkurencji politycznej. Hilary Clinton miałaby ułatwione zadanie 8 lat temu, gdyby nie przegrała prawyborów z Barkiem Obamą, któremu niewątpliwie pomogły coraz gorsze notowania George W. Busha i całych republikanów.

Zupełnie jak w Polsce, wyborcy, którzy wcale nie darzyli sympatią PiS-u, głosowali właśnie na PiS, jedynie na złość PO, podobnie w Stanach, gdyby odsiać z elektoratu Trumpa głosy jego prawdziwych zwolenników, od głosów przeciwników Clinton, skala jego faktycznego poparcia mogłaby znacznie stopnieć.

Kolejna fundamentalna przeszkoda Hilary Clinton w drodze o prezydenturę to kwestia pierwszej damy, a właściwie jej braku. Poparcie Michelle Obamy było dla kandydatki demokratów na pewno bardzo pomocne, ale paradoksalnie ogromna popularność obecnej pierwszej damy mogła odsłonić przed Amerykanami mankament Clinton, w postaci faktu, iż jej prezydentura będzie tego, jakże ważnego elementu pozbawiona. Zauważmy, że stanowisko pierwszej damy w Stanach Zjednoczonych jest o wiele bardziej znaczące, niż choćby w Polsce. Żona Prezydenta to nie tylko dodatek do męża, stylowe stroje lub składanie życzeń świątecznych. Pierwsza dama Ameryki to de facto drugi vice Prezydent. Niesamowita popularność Michele Obamy jeszcze dobitniej podkreśla rangę tego stanowiska.

Tak jak Brytyjczycy mają swoją rodziną królewską, którą celebrują, podziwiają i wielbią, tak amerykanie, przyzwyczaili się do swoich politycznych celebrytów, jakimi po każdych wyborach staje się najbliższe otoczenie Prezydenta.  Dla jednych liczna, patchworkowa rodzina Donalda Trumpa jest atutem, dla innych wadą, ale nie ulega wątpliwości, że Melania Trump na pewno jako pierwsza dama prezentuje się dużo lepiej od Bila Clintona. Większość amerykanów być może nie potrafiła wyobrazić sobie zmiany szablonu, który od zawsze był obecny w ich kulturze, a prezydentura Clinton byłaby właśnie odwróceniem tego modelu.

Na pewno dwa wspomniane czynniki nie są jedynymi, które wpłynęły na porażkę Clinton. Być może kluczową rolę odegrał tu strach przed konfrontacją z Rosją i wizja III wojny światowej. W każdym razie przepowiednie o kobiecie prezydencie Stanów Zjednoczonych i rychło mającej nastąpić zagładzie ludzkości, można uznać za nieaktualne. I trudno wyobrazić sobie, żeby na nowym kontynencie znalazła się najbliższym czasie jakaś kandydatka, która próbowałaby powtórzyć wyczyn Hilary. Szklany sufit nie zostanie przełamany, chyba już nigdy!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka