Dominika Korwin-Mikke Dominika Korwin-Mikke
1384
BLOG

"Smoleńsk" obsypany Wężami

Dominika Korwin-Mikke Dominika Korwin-Mikke Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

 

1 kwietnia odbyła się gala wręczania Węży, czyli „wyróżnień” dla najgorszych filmów ubiegłego roku. Najwięcej statuetek otrzymał „Smoleńsk”, bo aż 7 z 13 możliwych. Można było się tego spodziewać. Nieudany film Antoniego Krauzego, dał możliwość wszystkim przeciwnikom PiS-u wyżycia się na Jarosławie Kaczyńskim i jego zwolennikach. Choć akurat teoria zamachu jest bliska również ludziom z innych obozów politycznych i odwrotnie – nie każdy PiS-owiec jest przekonany o wybuchu w samolocie. Ale bez względu na poglądy polityczne i spekulacje dotyczące udziału osób trzecich w przygotowaniu prezydenckiego lotu, „Smoleńsk” to film dużo poniżej oczekiwań. Można powiedzieć, film utraconej szansy, i to nie szansy na to aby przekonywać ludzi, że w Smoleńsku doszło do zamachu na życie Prezydenta i przy okazji 95 innych osób, ale na to, aby oddać nastrój i emocje tego, co wtedy się w Polsce działo.

Główna bohaterka Nina to typ „dziennikarskiej hieny”, dla której informacja o katastrofie prezydenckiego samolotu z 96 osobami na pokładzie, to tylko kolejna szansa na zaistnienie i zrobienie dobrego reportażu. Reprezentuje tę część dziennikarzy, którzy od początku przesądzili o winie pilotów. Być może właśnie dlatego, że to, co wydarzyło się po katastrofie, obserwujemy z perspektywy „zimnej suki”, film pozbawiony jest kompletnie uczuć i prawie nie wywołuje żadnych wzruszeń. Dla młodego pokolenia, które za 20 lat będzie oglądać ten film, (i nie będą pamiętać katastrofy z autopsji) obraz kompletnie nie odda realiów wydarzeń po 10 kwietnia 2010 roku.

Dla mnie, najbardziej żenującą sceną, (akurat nienominowaną do statuetki), to moment kiedy Nina dowiaduje się o katastrofie na rynku, kupując pietruszkę. Jeden z handlowców krzyczy coś w stylu: „Ludzie! Ruscy załatwili Kaczora” - totalny prymitywizm, a tragizm sytuacji na poziomie „Klanu”. Nie mniej rozczarowujące były sceny gromadzenia się pod Pałacem Prezydenckim tuż po katastrofie. 10 kwietnia ludzie chodzili po ulicach i płakali, dziennikarze nie potrafili powstrzymać łez na wizji, tymczasem w filmie, wszyscy przychodzący pod Pałac, wyglądali jakby stali w kolejce do Centrum Nauki Kopernik, w dniu kiedy jest dużo wycieczek szkolnych.

„Smoleńsk” powinien dostać anty-nagrodę za to, jak pokazać wydarzenie, które wstrząsnęło całą Polską i poruszyłoby nawet kamień, kompletnie bez uczuć i emocji. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura